Namiot wzniesiony po to, żeby potępić, oskarżyć, obrazić rząd włoski, który udzielił im gościny, lecz nie wystawił im dokumentów niezbędnych, żeby się rozbiec po całej Europie, i nie pozwolił im przywieźć do Włoch hord krewnych. Mamuś, tatusiów, braci, sióstr, wujków, cioć, kuzynów, szwagierek w ciąży, a nawet dalszych krewnych. Namiot postawiony obok pięknego pałacu arcybiskupów - na jego podeście stawiali buty i kapcie, które we własnych krajach pozostawiali poza meczetami. A razem z butami i kapciami puste butelki po wodzie, którą myli sobie nogi przed modlitwą. Namiot postawiony przed katedrą z kopułą Brunelleschiego, obok baptysterium ze złotymi drzwiami Ghibertiego. Wreszcie namiot urządzony jak kiczowaty apartamencik: krzesła, stoliki, szezlongi, materace do spania i do pieprzenia się, kuchenki do gotowania jedzenia i zatruwania placu dymem i smrodem. I - dzięki tradycyjnej nieświadomości Enelu [instytucji odpowiedzialnej za dostawy prądu - red.], który o nasze dzieła sztuki dba tak samo jak o krajobraz - podłączony do elektryczności. Dzięki radiomagnetofonowi ozdobiony wyciem muezina, który punktualnie napominał wiernych, zagłuszał niewiernych i tłumił bicie dzwonów. A do tego żółte strugi moczu, które bezcześciły marmury baptysterium. (Cholera! Ale mają zasięg ci synowie Allaha! Jak to możliwe, żeby trafić w obiekt oddzielony ogrodzeniem, oddalony o prawie dwa metry od ich narządów moczowych?). Żółte strugi uryny, smród gówna, które zagradzało wejście do kościoła San Salvatore al Vescovo - wspaniałego kościoła romańskiego (z 1000 roku), który stoi na zapleczu placu katedralnego, a który synowie Allaha zamienili w sracz.
___
Oriana Falacci, Wściekłość i duma, Gazeta Wyborcza 06-07.10.2001 (oryg. Corriere della Sera 29.09.2001)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz