poniedziałek, 21 września 2009

W 1930 r. Beck został wiceszefem MSZ. Ministrem był August Zaleski, ale od razu było wiadomo, kto tu rządzi. W 1932 r. Zaleski, dyplomata starej szkoły, nie wytrzymał ciśnienia.

Chodziło wizytę w Polsce eskadry brytyjskiej marynarki wojennej. Piłsudski i Beck postanowili załatwić sprawę po swojemu. Gdy senat Gdańska nie zgodził się na jej powitanie przez Polaków w Gdańsku, wysłali ORP "Wicher", by ten przywitał Brytyjczyków, a w razie protestów ostrzelał najbliższy urzędowy budynek w Gdańsku.

(...)

W 1938 r. Niemcy przeprowadzają Anschluss Austrii (Becka poinformował wcześniej o tym zamiarze Göring). Niemal równocześnie w strzelaninie na granicy z Litwą ginie polski strażnik. W kraju odbywają się pochody pod hasłem: "Wodzu, prowadź nas na Kowno" - a Beck przedstawia rządowi litewskiemu ultimatum, domaga się nawiązania stosunków. Cały świat zastanawia się, czy Polska - idąc śladami Hitlera - nie doprowadzi do Anschlussu Litwy - Beck uważał to jedynie za "unormowanie stosunków".

30 września 1938 r. Edouard Daladier i Neville Chamberlain podczas konferencji w Monachium oddają Niemcom Sudety, część niepodległej Czechosłowacji, której granice Francja gwarantowała. Dla Becka problemem jest nie rozpad tego kraju, który on i Marszałek przewidzieli, ale to, że Polska i Węgry nie zostały na konferencję zaproszone: "Rozważywszy tę sytuację nabrałem głębokiego przekonania, że powinniśmy zareagować i że nasza reakcja powinna być natychmiastowa. Podczas konferencji na Zamku oświadczyłem, że na znak protestu przeciw monachijskim metodom postępowania generał Bortnowski ruszył w kierunku Śląska Zaolziańskiego".

(...)

Z terytorium Słowacji Polska przyłączyła część Orawy i Spisza. Miarą absurdu ówczesnej polskiej polityki było wyrażone przez MSZ "zdziwienie" negatywną reakcją Słowaków. Polska tłumaczyła, że roszczenia były umiarkowane, gwarantowała niepodległość Słowacji, a zajęte tereny "są przeważnie bezludne".
___
Paweł Wroński, Józef Beck i jego polityka zagraniczna. Namaścił go Marszałek,
Gazeta Wyborcza, 18.09.2009

poniedziałek, 14 września 2009

Ogromny rozrost ilościowy środowiska naukowego, konkurencja o pieniądze, naturalna selekcja, która pozostawiła sporo utytułowanych osób poza kręgiem aktywnie publikujących na międzynarodowym rynku, to wszystko sprawiło, że do mediów zaczęły przedostawać się głosy spoza naukowego "mainstreamu". Gdyby jeszcze taki delikwent uczciwie powiedział: "Nie należę do międzynarodowego grona uczonych". Niestety, każdy podkreśla liczbę tytułów i stanowisk naukowych, które same z siebie nic nie znaczą. Jak celnie zauważył niedawno profesor Majcherek, "nie ma takiego idiotyzmu, którego nie poparłby swoim autorytetem jakiś profesor". W efekcie czytelnik gazet czy słuchacz radia dowiaduje się, że jest jakiś profesor, który kwestionuje ewolucję i teorię Darwina, inny profesor uważa, że zmiana klimatu to mit uknuty przez spisek masonów, a kolejny obiecuje, że wyleczy wszystkich z raka za pomocą wyciągu z ziół.

Obywatel dochodzi do wniosku, że skoro jeden profesor mówi, że jest czarne, a drugi, że jest białe, to znaczy, że można sobie wybrać ten lub inny pogląd, a nauka jest takim samym obiektem manipulacji jak inne dziedziny życia. Dlatego rybacy krzyczą, że uczeni z Morskiego Instytutu Rybackiego ostrzegający przed załamaniem się populacji dorsza to kłamcy, bo im, rybakom, jeden profesor ze Szczecina powiedział, że ryby jest dość. A grupa pań od ojca dyrektora pisze pisma o wycofanie nauki o ewolucji ze szkoły, "bo przecież sami naukowcy w to nie wierzą".
___
Jan Marcin Węsławski, Dziennikarz naukowy - apostoł, łaskawca czy bałwan?,
Gazeta Wyborcza, 10.09.2009

wtorek, 30 czerwca 2009

"Tajnego Detektywa" próbowano wznowić (kilka numerów ukazało się w latach 1990-91). Jednak z jakiegoś powodu na dzisiejszym polskim rynku prasowym nie ma miejsca dla klasycznych brukowców. Często używa się za to tego słowa na określenie pisma, którego ktoś nie lubi - zwykle bezpodstawnie. Czasopisma przypominające formułą "Tajnego Detektywa" sprzedają się dziś źle - gorzej od pism opiniotwórczych. Przed wojną było odwrotnie. Czy to dlatego, że tak bardzo zmądrzeliśmy, czy po prostu obcięte głowy serwuje nam teraz telewizja i gry komputerowe?
___
Wojciech Orliński, Tajny Detektyw (z cyklu Muzeum Narodowe Kultury Masowej),
Gazeta Wyborcza, 15.03.2000

sobota, 27 czerwca 2009

Nie ma dla mnie większej przyjemności w nowej muzyce niż obserwowanie muzyków kameralnych ćwiczących osobno, by potem grać razem po to, by grać osobno.
___
Bogusław Schaeffer, za: Andrzej Chłopecki, Schaefferissimo (cz.2), Gazeta Wyborcza, 26.06.2009

piątek, 17 kwietnia 2009

Łącznie w katastrofach elektrowni wodnych – powszechnie uznawanych za bezpieczne i „ekologiczne” — zginęło od roku 1923 ponad 265 000 osób. Natomiast we wszystkich wypadkach radiacyjnych na całym świecie w latach 1945-2001 (łącznie z Czarnobylem) zginęły 134 osoby.
___
Zbigniew Jaworowski, Czarnobyl, Racjonalista.pl, 10.04.2009

Tag "głupota" oczywiście w tym przypadku nie odnosi się do poglądów cytowanego autora, lecz eko-oszołomów.

środa, 15 kwietnia 2009

Któryś z dziennikarzy zapytał go [Karla Böhma], dlaczego zawsze dyryguje z nut, a nie z pamięci, jak inni wielcy dyrygenci. "Bo umiem czytać nuty" - odpowiedział.
___
Wiesław Ochman, Panie Ochman, jest pan dobry albo głupi! (wywiad), Gazeta Wyborcza, 12.04.2009

środa, 8 kwietnia 2009

Przypatrzmy się scenie batalistycznej z "Pana Tadeusza" w reżyserii Wajdy. Dochodzi w niej do wypadu szlachty zbrojnej w co popadnie: szable, fuzje, a nawet maczugi ("kropidło"), która szarżuje chaotycznie - "kupą, mości panowie!" - przeciw regularnemu czworobokowi rosyjskich jegrów. Jeśli ma to być alegoria starcia Zachodu ze Wschodem, to który z tych kierunków cywilizacyjnych reprezentuje szlachta?
___
Wacław Bartczak, O niepożytkach z jagiellonizmu, Gazeta Wyborcza, 6.04.2009

piątek, 3 kwietnia 2009

Wczoraj znów walny sejm się obradzał. Przyszło dużo różnych mężczyzn. Wszyscy zasiedli w wielkiej sali na fotelach, a kilku na takim podwyższeniu jak estrada. I potem taki jeden, siwy już, powiedział do tych, co siedzą na sali, że on otwiera posiedzenie. To zaraz wyszedł z tych fotelów jeden brunet i powiedział do innych, że on chce, żeby rząd dał pieniądze, bo bez pieniędzy żadne życie. I tak długo mówił , a tamci to słuchali i tak kiwali głowami, że niby oni też nie mają forsy. A ten siwy to kręcił w palcach ołówek i miał taki dzwonek i czasem sobie dzwonił i wszyscy się śmieli. Potem to ten brunet wrócił na swoje krzesło, a wyszedł jeden Żyd i tak krzyczał na Polaków, że co oni sobie myślą. No dobrze. I jak skończył, to zaraz wstał ksiądz i dobrze mu nagadał. A potem to wyszedł jeden oficer i mówił o sołdatach, że oni są dobrzy. To wszyscy krzyczeli: „Wiwat! hura!”. A potem mówił taki starszy elegancki człowiek i mówił – że chłopy chcą zabrać ziemię. Te chłopy mu krzyczeli, że on sam jest złodziej, to po co się czepia. A on – nic, tylko dalej swoje. Na to ten siwy wstał i zaczął wołać: „Co to jest?” Więc chłopy się uspokoiły i tylko jeden się odgrażał. A jak siwy powiedział, że zamyka posiedzenie, to wszyscy wstali i zaczęli lecieć do drzwi. Byczo było!
___
Antoni Słonimski, Julian Tuwim W oparach absurdu, ISKRY 2008 (z 1 kwietnia 1922)

czwartek, 29 stycznia 2009

Górska siedziba Hitlera [Berghof] była niefunkcjonalna i stanowiła przedmiot kpin Speera, który szydził, że przy północnym wietrze w salonie z wielkim oknem śmierdzi benzyną, ponieważ Hitler umieścił go, niczym czwartorzędny student architektury, nad garażem.
___
Janusz L. Dobesz, Wrocławska architektura spod znaku swastyki na tle budownictwa III Rzeszy

wtorek, 27 stycznia 2009

Niektórzy jednak [artyści], przynajmniej w pierwszych latach po przejęciu władzy przez Hitlera, dość gorliwie wyrażali swoje poparcie dla reżimu, jak uczynili to na przykład ekspresioniści Ernst Barlach i Erich Heckel czy awangardowi architekci Emil Fahrenkamp i Mies van der Rohe, którzy podpisali się pod nacjonalistycznym "Wezwaniem do twórców kultury", opublikowanym 18 sierpnia 1934 roku w Völkischer Beobachter.
___
Janusz L. Dobesz, Wrocławska architektura spod znaku swastyki na tle budownictwa III Rzeszy

Taki jakby mniej znany epizod z życia wielkiego Miesa…
Pierwsze plany Marcha, na których stadion [olimpijski w Berlinie] prezentował się jako funkcjonalna, betonowa budola, z przeszklonymi partiami elewacji i niczym nie maskowanymi żebrami konstrukcyjnymi, wzbudziły swym oszczędnym modernizmem oburzenie Hitlera, który oświadczył, że nigdy nie wszedłby do takiego nowoczesnego, szklanego pudła. Sytuację uratował Albert Speer - w ciągu nocy wykonał szkice, na których żebra konstrukcji zostały wyłożone naturalnym kamieniem, a gzymsy nabrały odpowiedniej masywności - i Hitler był zadowolony.
___
Janusz L. Dobesz, Wrocławska architektura spod znaku swastyki na tle budownictwa III Rzeszy

wtorek, 20 stycznia 2009

- To ci, co nie znają i nie doceniają przyjemności ciała, największy fetysz właśnie z ciała czynią - rzekł, faję na stolik obok odkładając. - A przecież ciało, choć przyjemność umożliwia, samo przyjemności nie daje. Gdyby były to grzechy czysto cielesne, jak to pan sobie w idejaliźmie swoim młodzieńczym przedstawia, grzechy, od których nóż ostry i żelazo rozżarzone wybawi - to zaiste słuszność mieliby kozojebcy i naśladowcy Onana, że wystarczy nerw stosowny dobrze podrażnić i wot, wsjo. A tak nie jest! Co czyni różnicę: nie ciało, lecz ta świadomość w tobie, kto przez oczy owego ciała na ciebie spogląda. Skąd więc ekscytacja największa i z czego la puissance d’Éros: ze spotkania z duchem ciałem rządzącym. Dlatego nie rozpali we mnie ognia bliad’ nawet najpiękniejsza, najmłodsza, o krągłościach posągowych i ustach jak miód, jeśli za jej oczyma widzę tylko głupie dziecko od krów oderwane, ani świadome własnych czynów, ani wysłowić się o nich potrafiące. Za to kiedy spotykam kobietę silnego ducha, z intelektem rozbudzonym, tysiączne fantazje w każdej sekundzie rozpędzającym, równą mi rozpiętością myśli i żądz… Monsieur Gierosławski, czasami nie musi nawet do zbliżenia ciał dojść, wystarczy, że spojrzę jej w oczy. Im większa świadomość présence d’Éros za oczyma niewiasty, tem większa z jej ciała przyjemność.

…Jak pan widzi - śmiał się - jestem największym orędownikiem emancypacji kobiet!
[Bittan von Azenhoff]
___
Jacek Dukaj, Lód

Takoż i ja ;-)