piątek, 10 stycznia 2014

Rektor Zygmunt Rybicki, jeden z czarnych charakterów Marca i lat następnych, miał po „jasnej stronie mocy” stryja, Józefa Rybickiego, później jednego z członków założycieli KOR. Był to prawdziwy bohater akowskiego podziemia, dowódca warszawskiego Kedywu, a od jesieni 1945 r., po aresztowaniu przez bezpiekę pułkownika Jana Rzepeckiego – jego następca na czele WiN. Naturalną koleją rzeczy także Józef Rybicki został w 1947 r. aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Podczas okupacji, oprócz funkcji dowódczych w Armii Krajowej, był on członkiem konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom „Żegota” i z tego właśnie powodu w kwietniu 1968 r. poprosiła go o wywiad dziennikarka bardzo aktywna w ówczesnej kampanii propagandowej. Organizatorzy tej kampanii żywili zdumiewające przekonanie, że bohaterstwo Polaków, którzy podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia ratowali żydowskich współobywateli przed zagładą, zdejmie odium antysemityzmu z tych, co w PRL tropili Żydów i organizowali antyżydowską nagonkę. Dziennikarka zapytała Józefa Rybickiego o „Żegotę”. Niedoszły bohater wywiadu oznajmił, że bardzo chętnie opowie o ratowaniu Żydów.
– Ale czy pani jest pewna, że właśnie ze mną polecono pani o tym rozmawiać?
– Ależ tak!
– To dziwne.
– Dlaczego dziwne?
– Bo wie pani, Rybicki to moje okupacyjne nazwisko.
– A jak się pan naprawdę nazywał?
– Fiszman.
– Ale przecież rektor Uniwersytetu Warszawskiego Zygmunt Rybicki to pański bratanek?
– No właśnie!
– W takim razie przepraszam…
Dziennikarka straciła zainteresowanie dla rozmówcy, ale poinformowała swoich mocodawców o tym, czego się dowiedziała. W rezultacie bezpieka przeprowadziła kwerendę sprawdzającą pochodzenie Rybickiego, a gdy jego aryjskość stwierdzona została ponad wszelką wątpliwość, poinformowała o wszystkim rektora tak boleśnie skrzywdzonego posądzeniem, że jego rodzina mogłaby mieć jakichś żydowskich przodków. Józef Rybicki nie utrzymywał stosunków z bratankiem, ale w tej sytuacji bratanek zdecydował się zadzwonić:
– Stryju, niech stryj nie robi głupich kawałów.
W odpowiedzi usłyszał:
– Już dawno ci mówiłem, gówniarzu, żebyś nie ważył się do mnie dzwonić.
___
Karol Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii