Niemal wszędzie okupowani byli jak najgorszego zdania o zmianach burzących dotychczasowy sposób odmierzania rytmu życia. Pod okupacją niemiecką i austriacką sprawę dodatkowo komplikowało odróżnienie czasu letniego od zimowego, które spotkało się z takim samym brakiem zrozumienia nowych poddanych. […]
Mierzenie czasu nabrało znaczenia symbolicznego. W Belgii, gdzie niemieccy okupanci postąpili w tej kwestii tak samo jak w Kongresówce, nastawianie zegarków według czasu belgijskiego (czyli godzinę wcześniej niż czas berliński) stało się rodzajem patriotycznej manifestacji. W Europie Środkowo-Wschodniej takie manifestacje były rzadsze, choć zdarzały się zwłaszcza pod okupacją rosyjską i w Serbii. W maju 1916 r. austriacki pisarz służący jako oficer na Bałkanach, Friedrich Wallisch, notował: „Również w Serbii wprowadzono nowy czas letni. Chociaż rozwiązanie to przyjęto nawet w krajach nam wrogich, Serbowie nie chcieli do końca zaakceptować »szwabskiego« pomysłu, aby przesunąć wskazówki do przodu. (…) Nie było łatwo wytłumaczyć chłopom sens nowej rachuby czasu i sposób przeprowadzenia tej zmiany. Najłatwiej poszło tam, gdzie 1 maja przed południem, np. o godzinie 8 starego czasu, wydano zarządzenie, że wybiła właśnie godzina 9”.
[…]
Rzecz nie ograniczała się zresztą do alfabetu i języka: w okupowanej Warszawie Niemcy nie wiedzieli przez pierwsze miesiące, jak korzystać z tramwaju. Rosjanie zabrali ze sobą szyldy informujące o trasie i celu jazdy. Warszawiakom wystarczał numer linii.
[…]
Jeszcze inaczej wyglądały sprawy w Serbii. Cesarsko-królewski okupant bez większego problemu zmienił ruch drogowy z prawostronnego na obowiązujący w monarchii lewostronny. Z czasem i alfabetem poradził sobie zdecydowanie gorzej. Szwabski czas letni Serbowie oswoili – jak wspomnieliśmy powyżej – licząc odtąd podwójnie, zależnie od potrzeb i okoliczności, wedle „naszego” i „ichniego”. Podobnie postąpili z kalendarzem gregoriańskim, co oznaczało dwoistość pomiaru zarówno dnia, jak i roku. Austriacy w końcu uszanowali obyczaje pokonanych, tolerując stary styl i nie zmuszając Serbów do obchodzenia np. świąt kościelnych według nowego kalendarza.
Już w punkcie wyjścia pogodzili się także z niemożnością usunięcia z przestrzeni publicznej cyrylicy. Tylko mniejszość Serbów umiała czytać i pisać; jeśli chciało się dotrzeć chociaż do nich, trzeba było zgodzić się na kompromis. Tak więc zarządzenia władz okupacyjnych publikowane były cyrylicą, a petentom zagwarantowano prawo zwracania się do urzędów okupacyjnych z pismami w tym alfabecie. Władze wojskowe poszły nawet dalej, publikując w 1917 r. trójjęzyczny – po niemiecku, węgiersku i serbsko-chorwacku – kalendarz, zawierający kalendarium gregoriańskie i juliańskie, „…to drugie cyrylicą, którą wydrukowana jest także część tekstów o charakterze rozrywkowym i pouczającym”.
___
Włodzimierz Borodziej, Maciej Górny, Na zapleczu frontów
Pomocnik Historyczny Polityki, Wielka Wojna 1914-1918