poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Każdy okupant miał swoje wyobrażenie o porządku, do realizacji którego potrzebował co prawda pomocy miejscowych, lecz nie miał zamiaru z nimi dyskutować celowości swoich pomysłów. Dobrą ilustracją wynikających stąd problemów jest kwestia czasu urzędowego. Tak się złożyło, że państwa biorące udział w wojnie różniły się nie tylko pod względem stref czasowych (Rosja nie ratyfikowała porozumienia w tej sprawie, pozostawiając ustalanie czasu lokalnego w rękach władz miejskich), ale także używanych kalendarzy. Każda okupacja przyspieszała bądź cofała czas i czynność ta nie była pozbawiona symbolicznego znaczenia. Rosjanie w Galicji Wschodniej oraz Bukowinie wprowadzili kalendarz juliański i czas petersburski, Niemcy na wschodzie – kalendarz gregoriański i czas środkowoeuropejski. W zajętym przez Austriaków Sandomierzu zegary cofnięto o 35 minut, dostosowując je do czasu wiedeńskiego. Za to zmiana kalendarza z juliańskiego na gregoriański przyspieszyła rachubę czasu o całe 13 dni. Podobnie w Serbii. W okupowanym przez Rosjan Lwowie wprowadzono z kolei kalendarz juliański (co oznaczało cofnięcie o 13 dni). Niemcy w Warszawie, podobnie jak na innych okupowanych terytoriach, wprowadzali czas berliński. Nic to, że w Warszawie różnica wynosiła 24 minuty. Chodziło o coś więcej niż zwykłe przesunięcie wskazówek.

Niemal wszędzie okupowani byli jak najgorszego zdania o zmianach burzących dotychczasowy sposób odmierzania rytmu życia. Pod okupacją niemiecką i austriacką sprawę dodatkowo komplikowało odróżnienie czasu letniego od zimowego, które spotkało się z takim samym brakiem zrozumienia nowych poddanych. […]

Mierzenie czasu nabrało znaczenia symbolicznego. W Belgii, gdzie niemieccy okupanci postąpili w tej kwestii tak samo jak w Kongresówce, nastawianie zegarków według czasu belgijskiego (czyli godzinę wcześniej niż czas berliński) stało się rodzajem patriotycznej manifestacji. W Europie Środkowo-Wschodniej takie manifestacje były rzadsze, choć zdarzały się zwłaszcza pod okupacją rosyjską i w Serbii. W maju 1916 r. austriacki pisarz służący jako oficer na Bałkanach, Friedrich Wallisch, notował: „Również w Serbii wprowadzono nowy czas letni. Chociaż rozwiązanie to przyjęto nawet w krajach nam wrogich, Serbowie nie chcieli do końca zaakceptować »szwabskiego« pomysłu, aby przesunąć wskazówki do przodu. (…) Nie było łatwo wytłumaczyć chłopom sens nowej rachuby czasu i sposób przeprowadzenia tej zmiany. Najłatwiej poszło tam, gdzie 1 maja przed południem, np. o godzinie 8 starego czasu, wydano zarządzenie, że wybiła właśnie godzina 9”.

[…]

Rzecz nie ograniczała się zresztą do alfabetu i języka: w okupowanej Warszawie Niemcy nie wiedzieli przez pierwsze miesiące, jak korzystać z tramwaju. Rosjanie zabrali ze sobą szyldy informujące o trasie i celu jazdy. Warszawiakom wystarczał numer linii.

[…]

Jeszcze inaczej wyglądały sprawy w Serbii. Cesarsko-królewski okupant bez większego problemu zmienił ruch drogowy z prawostronnego na obowiązujący w monarchii lewostronny. Z czasem i alfabetem poradził sobie zdecydowanie gorzej. Szwabski czas letni Serbowie oswoili – jak wspomnieliśmy powyżej – licząc odtąd podwójnie, zależnie od potrzeb i okoliczności, wedle „naszego” i „ichniego”. Podobnie postąpili z kalendarzem gregoriańskim, co oznaczało dwoistość pomiaru zarówno dnia, jak i roku. Austriacy w końcu uszanowali obyczaje pokonanych, tolerując stary styl i nie zmuszając Serbów do obchodzenia np. świąt kościelnych według nowego kalendarza.

Już w punkcie wyjścia pogodzili się także z niemożnością usunięcia z przestrzeni publicznej cyrylicy. Tylko mniejszość Serbów umiała czytać i pisać; jeśli chciało się dotrzeć chociaż do nich, trzeba było zgodzić się na kompromis. Tak więc zarządzenia władz okupacyjnych publikowane były cyrylicą, a petentom zagwarantowano prawo zwracania się do urzędów okupacyjnych z pismami w tym alfabecie. Władze wojskowe poszły nawet dalej, publikując w 1917 r. trójjęzyczny – po niemiecku, węgiersku i serbsko-chorwacku – kalendarz, zawierający kalendarium gregoriańskie i juliańskie, „…to drugie cyrylicą, którą wydrukowana jest także część tekstów o charakterze rozrywkowym i pouczającym”.
___
Włodzimierz Borodziej, Maciej Górny, Na zapleczu frontów
Pomocnik Historyczny Polityki, Wielka Wojna 1914-1918