piątek, 17 lutego 2017

Hitler rozumiał zagrożenie, jakie dla jego konstrukcji logicznej stwarzała agronomia. Jeśli ludzie mogliby — dzięki okiełznaniu natury — produkować coraz więcej żywności, nie potrzebując do tego dodatkowej ziemi, cały światopogląd runąłby u podstaw. Dlatego też dezawuował on znaczenie ówczesnych osiągnięć naukowych, które później zyskały miano "zielonej rewolucji": hybrydyzacji zbóż, dystrybucji nawozów sztucznych i pestycydów czy coraz powszechniejszego nawadniania. Twierdził, że nawet "w najlepszym wypadku" głód i tak przeważy nad uzyskanym wzrostem plonów. Wedługo niego wszelkie postępy nauki miały swoje "granice", a "naukowe metody uprawy" zostały już wypróbowane i zawiodły. Nie sposób było obecnie czy w przyszłości wyżywić się "z własnej ziemi i terytorium". Nadwyżki żywności można było zabezpieczyć, jedynie podbijając żyzne, sąsiednie tereny, nie zaś stosując zdobycze nauki, które uczyniłyby niemiecką glebę bardziej urodzajną.
___
Timothy Snyder, Czarna ziemia. Holocaust jako ostrzeżenie