piątek, 24 października 2014

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
___
Julian Tuwim, Do prostego człowieka
Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.


Izraelitcy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę!
Którzy chlipiecie z “Naje Fraje”
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy… wileński
(Pan wie już za co, profesorze!)
I ty za młodu nie dorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta;
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że “szumią jodły w Tel-Avivie”,
I wszechsłowiańscy marzyciele,
Zebrani w malowniczą trupę
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortuny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!…
___
Całujcie mnie wszyscy w dupę, Julian Tuwim

Wierszyk w sumie znany i lubiany (niekoniecznie ze zrozumieniem) od kiedy jakiś polski kabaret go nagrał w formie piosenki, ale Tuwim tu jest zawsze na propsie, więc pozwolę sobie uwiecznić, choćby dla siebie, żeby mieć pod ręką.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Każdy okupant miał swoje wyobrażenie o porządku, do realizacji którego potrzebował co prawda pomocy miejscowych, lecz nie miał zamiaru z nimi dyskutować celowości swoich pomysłów. Dobrą ilustracją wynikających stąd problemów jest kwestia czasu urzędowego. Tak się złożyło, że państwa biorące udział w wojnie różniły się nie tylko pod względem stref czasowych (Rosja nie ratyfikowała porozumienia w tej sprawie, pozostawiając ustalanie czasu lokalnego w rękach władz miejskich), ale także używanych kalendarzy. Każda okupacja przyspieszała bądź cofała czas i czynność ta nie była pozbawiona symbolicznego znaczenia. Rosjanie w Galicji Wschodniej oraz Bukowinie wprowadzili kalendarz juliański i czas petersburski, Niemcy na wschodzie – kalendarz gregoriański i czas środkowoeuropejski. W zajętym przez Austriaków Sandomierzu zegary cofnięto o 35 minut, dostosowując je do czasu wiedeńskiego. Za to zmiana kalendarza z juliańskiego na gregoriański przyspieszyła rachubę czasu o całe 13 dni. Podobnie w Serbii. W okupowanym przez Rosjan Lwowie wprowadzono z kolei kalendarz juliański (co oznaczało cofnięcie o 13 dni). Niemcy w Warszawie, podobnie jak na innych okupowanych terytoriach, wprowadzali czas berliński. Nic to, że w Warszawie różnica wynosiła 24 minuty. Chodziło o coś więcej niż zwykłe przesunięcie wskazówek.

Niemal wszędzie okupowani byli jak najgorszego zdania o zmianach burzących dotychczasowy sposób odmierzania rytmu życia. Pod okupacją niemiecką i austriacką sprawę dodatkowo komplikowało odróżnienie czasu letniego od zimowego, które spotkało się z takim samym brakiem zrozumienia nowych poddanych. […]

Mierzenie czasu nabrało znaczenia symbolicznego. W Belgii, gdzie niemieccy okupanci postąpili w tej kwestii tak samo jak w Kongresówce, nastawianie zegarków według czasu belgijskiego (czyli godzinę wcześniej niż czas berliński) stało się rodzajem patriotycznej manifestacji. W Europie Środkowo-Wschodniej takie manifestacje były rzadsze, choć zdarzały się zwłaszcza pod okupacją rosyjską i w Serbii. W maju 1916 r. austriacki pisarz służący jako oficer na Bałkanach, Friedrich Wallisch, notował: „Również w Serbii wprowadzono nowy czas letni. Chociaż rozwiązanie to przyjęto nawet w krajach nam wrogich, Serbowie nie chcieli do końca zaakceptować »szwabskiego« pomysłu, aby przesunąć wskazówki do przodu. (…) Nie było łatwo wytłumaczyć chłopom sens nowej rachuby czasu i sposób przeprowadzenia tej zmiany. Najłatwiej poszło tam, gdzie 1 maja przed południem, np. o godzinie 8 starego czasu, wydano zarządzenie, że wybiła właśnie godzina 9”.

[…]

Rzecz nie ograniczała się zresztą do alfabetu i języka: w okupowanej Warszawie Niemcy nie wiedzieli przez pierwsze miesiące, jak korzystać z tramwaju. Rosjanie zabrali ze sobą szyldy informujące o trasie i celu jazdy. Warszawiakom wystarczał numer linii.

[…]

Jeszcze inaczej wyglądały sprawy w Serbii. Cesarsko-królewski okupant bez większego problemu zmienił ruch drogowy z prawostronnego na obowiązujący w monarchii lewostronny. Z czasem i alfabetem poradził sobie zdecydowanie gorzej. Szwabski czas letni Serbowie oswoili – jak wspomnieliśmy powyżej – licząc odtąd podwójnie, zależnie od potrzeb i okoliczności, wedle „naszego” i „ichniego”. Podobnie postąpili z kalendarzem gregoriańskim, co oznaczało dwoistość pomiaru zarówno dnia, jak i roku. Austriacy w końcu uszanowali obyczaje pokonanych, tolerując stary styl i nie zmuszając Serbów do obchodzenia np. świąt kościelnych według nowego kalendarza.

Już w punkcie wyjścia pogodzili się także z niemożnością usunięcia z przestrzeni publicznej cyrylicy. Tylko mniejszość Serbów umiała czytać i pisać; jeśli chciało się dotrzeć chociaż do nich, trzeba było zgodzić się na kompromis. Tak więc zarządzenia władz okupacyjnych publikowane były cyrylicą, a petentom zagwarantowano prawo zwracania się do urzędów okupacyjnych z pismami w tym alfabecie. Władze wojskowe poszły nawet dalej, publikując w 1917 r. trójjęzyczny – po niemiecku, węgiersku i serbsko-chorwacku – kalendarz, zawierający kalendarium gregoriańskie i juliańskie, „…to drugie cyrylicą, którą wydrukowana jest także część tekstów o charakterze rozrywkowym i pouczającym”.
___
Włodzimierz Borodziej, Maciej Górny, Na zapleczu frontów
Pomocnik Historyczny Polityki, Wielka Wojna 1914-1918

piątek, 10 stycznia 2014

Rektor Zygmunt Rybicki, jeden z czarnych charakterów Marca i lat następnych, miał po „jasnej stronie mocy” stryja, Józefa Rybickiego, później jednego z członków założycieli KOR. Był to prawdziwy bohater akowskiego podziemia, dowódca warszawskiego Kedywu, a od jesieni 1945 r., po aresztowaniu przez bezpiekę pułkownika Jana Rzepeckiego – jego następca na czele WiN. Naturalną koleją rzeczy także Józef Rybicki został w 1947 r. aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Podczas okupacji, oprócz funkcji dowódczych w Armii Krajowej, był on członkiem konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom „Żegota” i z tego właśnie powodu w kwietniu 1968 r. poprosiła go o wywiad dziennikarka bardzo aktywna w ówczesnej kampanii propagandowej. Organizatorzy tej kampanii żywili zdumiewające przekonanie, że bohaterstwo Polaków, którzy podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia ratowali żydowskich współobywateli przed zagładą, zdejmie odium antysemityzmu z tych, co w PRL tropili Żydów i organizowali antyżydowską nagonkę. Dziennikarka zapytała Józefa Rybickiego o „Żegotę”. Niedoszły bohater wywiadu oznajmił, że bardzo chętnie opowie o ratowaniu Żydów.
– Ale czy pani jest pewna, że właśnie ze mną polecono pani o tym rozmawiać?
– Ależ tak!
– To dziwne.
– Dlaczego dziwne?
– Bo wie pani, Rybicki to moje okupacyjne nazwisko.
– A jak się pan naprawdę nazywał?
– Fiszman.
– Ale przecież rektor Uniwersytetu Warszawskiego Zygmunt Rybicki to pański bratanek?
– No właśnie!
– W takim razie przepraszam…
Dziennikarka straciła zainteresowanie dla rozmówcy, ale poinformowała swoich mocodawców o tym, czego się dowiedziała. W rezultacie bezpieka przeprowadziła kwerendę sprawdzającą pochodzenie Rybickiego, a gdy jego aryjskość stwierdzona została ponad wszelką wątpliwość, poinformowała o wszystkim rektora tak boleśnie skrzywdzonego posądzeniem, że jego rodzina mogłaby mieć jakichś żydowskich przodków. Józef Rybicki nie utrzymywał stosunków z bratankiem, ale w tej sytuacji bratanek zdecydował się zadzwonić:
– Stryju, niech stryj nie robi głupich kawałów.
W odpowiedzi usłyszał:
– Już dawno ci mówiłem, gówniarzu, żebyś nie ważył się do mnie dzwonić.
___
Karol Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii