piątek, 11 lipca 2008

- Co ja bym zrobił. Panna się nie obrazi - ni cholery mnie nie obchodzi panny pytanie. Na miejscu Abrahama! On ne peut être au four et au moulin. Bo moje miejsce jest inne, ja patrzę oczyma Izaaka. Dla niego nie ma znaczenia wszystko to, co my tu tak mądrze a bezdusznie rozważamy: czy prosił, czy rozkazywał, czy próba, czy Bóg miał prawo, czy Sobie nie przeczył... A co mnie to! Ja leżę na ołtarzu. Nic nie wiem. Wiem, że ojciec mnie tu zwiódł kłamstwem, związał i chce zabić, zabije.
...I wyobraź sobie panna, wyobraź sobie, że - chcę żyć! nie chcę zginąć na tym kamieniu! Uwalniam się z więzów. Uciekam. Ojciec goni mnie z mieczem. Dopadnie, to ubije. Jest stary, mam szansę. Ale, to mi powiedz panna, ale czy mam prawo się bronić? Czy uczynię źle, stając przeciw ojcu, który chce mnie złożyć w ofierze? Na czym polegałaby tu wina Izaaka?
...I czy byłaby dla niego jakaś w tym różnica, gdyby poznał ponad wszelką wątpliwość, że Abraham czyni to wszystko z Bożego rozkazu?
- Pan mnie pyta - dobrze słyszę - pyta mnie pan, czy jest moralnie dozwolona samoobrona przed Bogiem?
- Bóg nie może uczynić nic złego! - zakrzyknął ktoś zza Ziejcowa. Uniosło się wzrok. Oparty o ścianę, w obłoku tytuniowego dymu stał tam Ünal Tayyib Fessar, ciemnopurpurowe słońce odbijało się na jego czaszce nagiej, jeszcze trochę pochylił się ku stolikowi, ku rozmówcom zgromadzym wokół stolika, i pokazał się cały w oblewie karminowych refleksów, jakby spływał krwią od samego szczytu głowy. - Stajesz przeciwko Bogu, stajesz po stronie Szatana!
- Bóg-Car - mruknął doktor symetryczny - On, tak, On istotnie „nie może” uczynić nic złego. Cokolwiek czyni, dobrze czyni, bo On to czyni.
___
Jacek Dukaj, Lód

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz