...I wyobraź sobie panna, wyobraź sobie, że - chcę żyć! nie chcę zginąć na tym kamieniu! Uwalniam się z więzów. Uciekam. Ojciec goni mnie z mieczem. Dopadnie, to ubije. Jest stary, mam szansę. Ale, to mi powiedz panna, ale czy mam prawo się bronić? Czy uczynię źle, stając przeciw ojcu, który chce mnie złożyć w ofierze? Na czym polegałaby tu wina Izaaka?
...I czy byłaby dla niego jakaś w tym różnica, gdyby poznał ponad wszelką wątpliwość, że Abraham czyni to wszystko z Bożego rozkazu?
- Pan mnie pyta - dobrze słyszę - pyta mnie pan, czy jest moralnie dozwolona samoobrona przed Bogiem?
- Bóg nie może uczynić nic złego! - zakrzyknął ktoś zza Ziejcowa. Uniosło się wzrok. Oparty o ścianę, w obłoku tytuniowego dymu stał tam Ünal Tayyib Fessar, ciemnopurpurowe słońce odbijało się na jego czaszce nagiej, jeszcze trochę pochylił się ku stolikowi, ku rozmówcom zgromadzym wokół stolika, i pokazał się cały w oblewie karminowych refleksów, jakby spływał krwią od samego szczytu głowy. - Stajesz przeciwko Bogu, stajesz po stronie Szatana!
- Bóg-Car - mruknął doktor symetryczny - On, tak, On istotnie „nie może” uczynić nic złego. Cokolwiek czyni, dobrze czyni, bo On to czyni.
___
Jacek Dukaj, Lód
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz